bo ważne jest to co TU i TERAZ

piątek, 13 maja 2011

Pisałam wczoraj nowy post i fakt, byłam już bardzo zmęczona. Teraz patrzę: postu nie ma... Nie wiem, jak i gdzie ja to pisałam w takim razie. Dziwne.
Zmęczenie wynikało chyba z tego, że to był intensywny tydzień. Cały tydzień - oprócz dzisiejszego dnia, bo lało rano - jeździłam do pracy rowerem i niby to tylko 5 km w jedną stronę, ale dwa razy pojechałam jeszcze dalej, do miasta i robiłam po drodze zakupy. Nie mam kondycji i dało mi to w kość na tyle, że wieczorem padałam na pysk, ale dałam jeszcze radę w środę wieczorem trochę popracować przy komputerze. Do tego wczoraj i dzisiaj miałam szkolenie w pracy, a wczoraj po południu byłam na zajęciach dla rodziców... o angielskim nie wspomnę, hehe.
Ale to jeżdżenie rowerem bardzo mi się podoba. Kolejny dowód na to, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. I chociaż samochód jest już do odebrania, to mam wrażenie, że chciałabym nadal jeździć rowerem :) Spacery są nudne, ale rower jest super. A jeszcze o wschodzie słońca, to już całkiem, hehehe. Jadę sobie, powietrze majowe tak cudownie pachnie, słucham Elvisa... :)

Te zajęcia dla rodziców tak mi sie fajnie uzupełniają z tymi szkoleniami w pracy. Wczoraj dokonało się dla mnie przełomowe odkrycie, jeśli chodzi o wychowywanie rodzeństwa. Jestem bardzo zadowolona, że tam pojechałam, chociaż był dzień otwarty w szkole. Sądziłam, że moje dzieci nie są z niczego zagrożone, więc nic się nie stanie jak nie pójdę. Myliłam się. Jasiek jest zagrożony... z plastyki. Masakra po prostu.

Także strasznie się cieszę, że w końcu piątek :)

1 komentarz:

  1. hehe mój młodszy też kuleje z plastyki, ponadto z wuefu i z muzyki :D

    OdpowiedzUsuń