bo ważne jest to co TU i TERAZ

sobota, 27 kwietnia 2013

Nie wiem od czego zacząć :) Może zatem odniosę się do bolączek z ostatniego wpisu.

Ból pleców ustąpił po świętach, czyli po jakichś 3 tygodniach. Znowu jestem w pełni sprawna i mogę robić to, na co mam ochotę.

Samochód znikł już z rzeczywistości parkingowej i oficjalnie nie posiadamy samochodu. Zaczęłam za to już jeździć rowerem do pracy :)))

Z morsami zakończyliśmy sezon 2  tygodnie temu nad niedalekim jeziorem. Mimo to jeszcze jeździmy nad morze, ponieważ morsy z kurortu zakończenie mają dopiero 1- go maja :)

Właśnie kończy mi się urlop, podczas którego miałam zaplanowane przenoszenie się na strych. Byłoby to możliwe, ale przecież zakupione przed świętami panele musiały nabrać mocy urzędowej i przez 2 tygodnie wszystko leżało odłogiem. Ostatnie dni spędzam na zastanawianiu się jak długo można malować jedno pomieszczenie, fakt że wysokie i w ogóle spore. Niby wszystko było gotowe do malowania, ale dopiero teraz wychodzi ile jeszcze dziur do zaszpachlowania. Normalnie dostaję wścieku macicy. Jedyne co zrobiłam w tym czasie to przesortowanie sporej części ubrań, wywalenie 2 wielkich toreb ciuchów do kontenera PCK, wystawienie kilku rzeczy na allegro.


Mimo bojowych warunków, idąc za przykładem brata, Dominika również robi imprezę urodzinową na tym niepomalowanym strychu. Dzisiaj. Z Jaśkiem pomożemy jej w tym trochę: Jasiek zrobi ciasto na pizzę, ja dokończę, plus jeszcze parę przegryzek.
Chciałabym przy okazji dodać, że moje dziecię młodsze zaczyna objawiać konkretne upodobania, jeśli chodzi o styl ubierania. Za pieniądze, które dostała na urodziny kupiła sobie to:





Kupiła sobie sama nie dlatego, że jak byłam przeciwna. Po prostu powiedziałam, że mogę jej je kupić ale na jesień dopiero. Jak widać, nie mogła się doczekać.  


Z mniej przyjemnych informacji Jasiek znowu odstawił numer i wrócił nietrzeźwy do domu. Do tego próbował się zakamuflować na strychu wzorem swojego tatusia, tak żebym nie zauważyła. Zarzeka się, że to się więcej nie powtórzy. Przerażające to jest, że moje najgorsze obawy się urzeczywistniają. Poszłam więc w końcu do przychodni leczenia uzależnień bo już mnie to przerosło. Porozmawiałam z terapeutką i umówiłam się na następne spotkanie, kiedy będę mogła już konkretniej podzielić się swoimi problemami. Na razie biorę się za siebie i swoje współuzależnienie, może też syndrom DDA, okaże się. Na pewno też ustalę coś w kwestii Jaśka, chciałabym, żeby tez porozmawiał z terapeutą od uzależnień.

Tak to wszystko wygląda. Poza tym mamy opóźnioną wiosnę - koniec kwietnia i brak listków na drzewach :)