bo ważne jest to co TU i TERAZ

wtorek, 23 sierpnia 2011

urlopiku ciąg dalszy :)

Tak, znowu mam urlop, hie hie :)

Posprzątałam trochę w domu, odbyłam copółroczny przegląd ginekologiczny i mogę się byczyć :) Znowu jest całkiem przyzwoita pogoda. I mam nadzieję, ze tak się utrzyma, bo jutro robimy powtórkę sprzed trzech tygodni i znowu jedziemy do mamy na działkę. Tym razem tylko na trzy dni, do piątku, bo na sobotę muszę być z powrotem: mamy pracowy rajd rowerowy :) Dlatego rowerów już nie bierzemy, za krótko, żeby się z nimi taszczyć, odbijemy to sobie na rajdzie. Ale mam nadzieję, że plażowanie wypali...



piątek, 19 sierpnia 2011

Po kilkunastu wspólnych latach doczekałam się wreszcie przyzwoitych kwiatów od męża :)

Lepiej późno niż później ;)

czwartek, 18 sierpnia 2011

Jutro moje urodziny. Przez pomyłkę życzenia w pracy złożono mi już we wtorek :))) Także prezent - kasiora - już otrzymałam. W ramach poczęstunku zakupiłam cukierki a Robaki upiekły mi murzynka. Bo od jakiegoś czasu pieczeniem ciast się nie zajmuję, tylko zlecam, oczywiście Jaśkowi. Ten natomiast, jako nadworny cukiernik nie chce się zajmować tak prozaicznymi sprawami jak zakup potrzebnych składników i 'używa' do tego siostry. I tak to sobie współpracują, Ika dzięki temu otrzymuje potem miskę po cieście do wylizania ;)))

Myślałam o zorganizowaniu jakiejś imprezy z okazji urodzin, ale niestety nie dam rady finansowo. Ja nie wiem, jak to się dzieje, że ciągle nie starcza mi kasy :(

We wtorek minęła 34 rocznica śmierci Elvisa. Słuchałam sobie trochę jego piosenek i to jest po prostu niesamowite, jak ja go kocham! To się nie zmienia od ponad 20 lat i nie ma porównania do fascynacji inną muzyką. Niesamowite.

niedziela, 14 sierpnia 2011

Za mną taki tydzień, że cieszę się, że go przeżyłam. Sezon urlopowy w swojej szczytowej formie i nawał obowiązków spowodował, że przez trzy dni wychodziłam z pracy po 10 godzinach. Musiałam zrobić swoje i przede wszystkim ogarnąć te wszystkie telefony, których miałam całkiem sporo. Ale dałam radę. W ogóle jak pomyślę o tym, co było na początku, czyli półtora miesiąca temu, to nie ma porównania. Wiedziałam, że tak pewnie będzie, ale trzeba było przetrwać ten trudny okres. Wtedy problemem było spisanie kody pocztowego lub numeru telefonu, a teraz to pisofkejk ;)

Do tego jeszcze trzeba było pracować wczoraj i przypadło to mnie. Fakt, że mamy teraz długi weekend - poniedziałek jest wolny - więc odpocznę. Ale poprzedni tydzień trochę dał mi w kość i większość czasu po pracy spędzałam odsypiając. Wykorzystałam wczorajszy dzień na przeniesienie komputera i innych zabawek z powrotem na swoje miejsce na hali. No cóż, zostawię moją koleżankę tam samą na razie do czasu aż słuchawki przejdą pomyślnie wszystkie testy i wtedy ona również będzie mogła wrócić na swoje miejsce.

Jeśli chodzi o pogodę, to mam wrażenie, jak bym miała urlop podczas jedynego ładnego tygodnia w te wakacje. Patrząc na ilości deszczu jakie nas zalewają zastanawiam się, czy nie powinniśmy przestawić się na uprawę ryżu.

niedziela, 7 sierpnia 2011

a za dwa tygodnie znowu urlop :)

Było świetnie, a przede wszystkim pogoda dopisała! Ten tydzień był słoneczną wyspą w morzu deszczu jakie nas ostatnio zalewa... Udało mi się zbrązowieć ponownie i opalić całkiem na raka tu i ówdzie. Codziennie śmigaliśmy na rowerach, bo ścieżki rowerowe w kurorcie są fantastyczne. Poza tym zaliczony został i park linowy i wesołe miasteczko, chociaż to drugie to według mnie totalny niewypał, ale Robaki chciały, to sobie popróbowały.
Robiliśmy rowerami codziennie 20-30km, do tego trzy razy byliśmy na basenie. Raz udało nam się tez pójść na rolki. Na plaży byliśmy prawie codziennie - w taką pogodę grzech byłoby nie pójść - ale nie leżeliśmy plackiem: kupiłam ringo i bardzo się nim fajnie grało stojąc w płytkiej wodzie. Wieczorem byłam zmęczona fizycznie ale zadowolona :) Tak aktywnego urlopu jeszcze nie miałam, nie wiem, czy dałabym radę tak przez dwa tygodnie. Dobrze że drugą część urlopu mam od 22-go sierpnia to sobie odpocznę w pracy ;)


Po koncercie Prince'a wspominałam, że planuję zrobić tatuaż. Będąc w kurorcie chciałam umówić się na jakiś termin. No i poszłam i umówiłam się na 14-go września. Następnego dnia po tym poszłam i zrezygnowałam. To ciekawe, ale do momentu kiedy tatuaż był w sferze planów nie miałam wątpliwości. Po tym jak przyszło do konkretów stwierdziłam, że to jednak nie jest dobry pomysł. Po pierwsze bardzo lubię Prince'a, ale nie tak jak Elvisa. A po drugie uznałam, że zrobienie tego tatuażu spowodowałoby, że ten który już mam przestałby być taki wyjątkowy, bo nie byłby jedyny. Po prostu w przypadku Prince'a wolałabym ten jego symbol nosić na łańcuszku niż na skórze :)