bo ważne jest to co TU i TERAZ

środa, 25 grudnia 2013

święta

Święta są wyjątkowe trochę w tym roku. Po pierwsze dlatego, że na "swoich śmieciach". A ponieważ aneks kuchenny jest aneksem kuchennym tylko z nazwy i na planach więc można było to miejsce zagospodarować choinką, czego się domagałam już dawno, ale doczekałam dopiero w niedzielę. Jednakże warto było czekać:


Ika stwierdziła, że przed ubraniem wyglądała lepiej, no cóż... Fakt, że koncepcji na ubranie choinki nie miałam jakoś, wszystko w pośpiechu, w pracy nadgodziny, gdyby nie to że teściowa robi święta, to ciężko by było. Ale następna wigilia będzie u nas i nadejdzie wiekopomna chwila: zrobię wreszcie pierwszy raz w życiu bigos!
A teraz choinka po ubraniu. Dobrze, że duża, bo prezenty były duże :)


Ika dostała wymarzoną wieżę i może teraz słuchać swojej ulubionej muzyki. Do tego prezenty od mojej nieocenionej przyjaciółki. Tutaj zaciesz z kubka:


Jasiek dostał natomiast głośniki... Oraz kask na komara. Najbardziej cieszył się z nutelli?

Piotrek dostał to, co ostatnio lubi najbardziej, odkąd nie pije: torbę słodyczy i zgrzewkę coca coli :)

Ja dzisiaj była przetestować jeden z prezentów: rękawiczki rowerowe. Widząc prognozy pogody nastawiałam się na przejażdżkę rowerową i zrobiłam dzisiaj ok. 40 km - makowiec uważam za spalony :)

W te święta mam zamiar sprawić sobie jeszcze parę przyjemności: poczytać w wannie fajną książkę, a jutro spotkanie z morsami, wspólna kąpiel, a wcześniej przejście z pochodniami, to może być ciekawe.



środa, 18 grudnia 2013

Wczoraj miałam fantastyczny dzień.

Po pracy pojechałam na terapię - to była ostatnia terapia grupowa dla dwóch babeczek. W takim momencie czyta się pracę, napisaną o tym, co dała terapia, jakie zmiany zaszły dzięki niej w życiu danej osoby. Łzy mi stanęły w oczach podczas czytania jednej pracy, bo jak słuchałam, to jakbym widziała siebie. Pomyśleć, że już pół roku tam chodzę. Na początku z obawami, że nie pogodzę tego z innymi sprawami, że brak samochodu będzie problemem nie do przejścia. Ale potem okazało się, że warto i daje się to pogodzić. Tylko fakt, że chodzę i chodzę, a Piotrek i tak pije był trochę dołujący, ale cóż, stwierdziłam, że trudno, skoro nie mam na to wpływu, to dalej będę zajmować się sobą. No a ostatnio to się zmieniło. W domu jest wreszcie tak jak powinno być. Wiele już zrozumiałam i sobie poukładałam, jeszcze sporo mam do przepracowania, ale jestem taka wdzięczna tej terapii. I mojej terapeutce, z którą wczoraj były ostatnie zajęcia, ponieważ za ok. miesiąc rodzi! Chciałam jej coś dać, myślałam, że może coś wyszydełkuję, ale za mało czasu. Olśniło mnie prawie w ostatniej chwili i dałam jej naszą płytę. To prezent jak najbardziej na czasie, a tyle się nagadałam o chórze, że powiedziała, że jest bardzo ciekawa, jak brzmi.

A później spotkałam się z Doris. Poszłyśmy zobaczyć choinkę i na herbatę. I pogadałyśmy sobie. I dałam jej płytę :) Powiedziała, że tym razem przyjedzie na nasz koncert.

A na koniec wracałam do domu, samochodem mamy, który posiada odtwarzacz płyt. W naszym starym seacie mieliśmy radio i odtwarzacz, ale kaset magnetofonowych :) A tutaj można słuchać Elvisa w czasie jazdy i to jest taka przyjemność, że aż człowiek się przestaje spieszyć gdziekolwiek. To wczoraj to był chyba przykład małych rzeczy, które się przytrafiają na codzień i trzeba tylko je zauważyć, żeby się móc nimi cieszyć.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Wczoraj minęło 23 lata odkąd usłyszałam pierwszy raz o Elvisie. I nie mogę zapomnieć do dzisiaj :)I jestem szczęśliwa z tego powodu.

Od około miesiąca w domu jest tak, jak być powinno. Piotrek przestał pić, pomaga, interesuje się, można na niego liczyć, można z nim pogadać pośmiać się. Dużo zrobił przy remoncie, dokłada się też bardziej do domowego budżetu. Dostałam od niego w prezencie mikołajkowym rękawice do morsowania, wybierał prezenty dla Robaków, co mi bardzo ułatwiło życie. Ale chociaż obiecał, ze pójdzie na terapię, to nie  poszedł. Więc jakby nie mam podstaw, żeby sądzić, ze to jego niepicie będzie na dłużej niż wcześniej. Ale moja terapeutka wytłumaczyła mi, że mimo to może warto cieszyć się obecną chwilą, a przede wszystkim postępować w zgodzie ze sobą i swoimi uczuciami. I że może jeśli zdarzy mu się nawet napić, to się przekona że sam nie jest taki mocny i że warto na tę terapię iść.

Wczoraj zabrałam babcię w odwiedziny do syna. Bo moja babcia oprócz mojej mamy i Janusza ma jeszcze jednego syna, który mieszka w Domu Pomocy Społecznej, 80 km stąd, ponieważ jest chory na zespół Downa. Nie wiem, jak mogliśmy do tego dopuścić, ale babcia nie był u niego chyba z 10 lat. Jak sobie to uświadomiłam, to postanowiłam, że jak tylko będę miała auto do dyspozycji, to ją tam zawiozę. No i tak się złożyło, że auto mam, a tu zaraz święta i najlepszy termin aby pojechać był właśnie wczoraj. Babcia była prze szczęśliwa, Andrzejek też. No to ja tym bardziej :) Teraz mam zamiar wywołać dla niej zdjęcia z tych naszych wojaży: z pielgrzymki, z wyjazdu w lubelskie, z wczoraj i zrobię z tego album na prezent gwiazdkowy.

Płyta z kolędami naszego chóru już trafiła w moje ręce. Zamówione dodatkowo 10 sztuk już popakowałam w koperty i rozesłałam do rodziny i przyjaciół listami poleconymi. Powinny dojść jeszcze w tym tygodniu i nie mam powodów do wstydu. Wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że posłuchają w święta z przyjemnością i pomyślą o nas. Dużą radość mi sprawiło to, że mogę w ten sposób życzyć wszystkim cudownych świąt i wszystkiego dobrego.