bo ważne jest to co TU i TERAZ

poniedziałek, 30 maja 2011

podsumowanie 16-go tygodnia

  • 0 słodyczy - 4/7
  • MŻ - 5/7
  • woda mineralna 1l - 7/7
  • 0,5h hula hopu - 2/7
  • ćwiczenia lub aktywność na powietrzu - 1/7 - rolki!!!
  • 1h czytania lub nauki - 5/7.
Waga dzisiaj 76,6. A za tydzień powinnam ważyć dwa kilo mniej... Trzeba będzie zweryfikowac plan, albo sie bardziej postarać. Może jak skończę z tą dodatkową pracą, to się uda. Rower, rolki, a w ramach wypoczynku szydełkowanie na leżaczku, który nabyłam w niedzielę :) Jest fantastyczny! Nie mogę się doczekać. Ale na razie jeszcze muszę posiedzieć trochę przed komputerem.

czwartek, 26 maja 2011

Tak się złożyło, że przy okazji dzisiejszego Dnia Matki po pierwsze miałam wizytę u neurologa z Iką, a po drugie wywiadówkę u obojga w szkole. Gdyby nie ta wywiadówka, to wzięłabym wolne na jutro i zostałabym w Kołobrzegu, a tak musiałam wracać. Ale i tak dzień zaliczam do baaaardzo udanych. Pojechałyśmy wcześniej i wybrałyśmy się pojeździć na rolkach w parku nadmorskim. Okazało się, że na 2/3 długości trasy jest nowa ścieżka rowerowa, po której fantastycznie się jeździ na rolkach. Ustanowiłam dzisiaj swój rekord jeśli chodzi o długość trasy i czas jazdy, jutro pewnie będą zakwasy ;) Ale upewniłam się tylko, że zdecydowanie lubię to i jak tylko będę miała okazję, to wskakuję na rolki. Bo na razie to kondycję mam słabą, ale z hula hopem i rowerem na początku też tak było. Do tego pogoda była świetna (wczoraj na przykład był zimny wiatr).
Wizyta u lekarza w porządku, tylko lekarz zastanawia się nad zmian leku, bo Ice systematycznie, z wizyty na wizytę przybywa po kilogramie. Następna wizyta pod koniec sierpnia, postaram się zadbać o lżejszą dietę i więcej ruchu dla nas, a jak to nie poskutkuje, to trzeba będzie faktycznie zmienić lek.
Potem spotkałam się z mamą, która z okazji Dnia Mamy dostała ode mnie bransoletkę:


Następnie prawdziwa włoska pizza w porcie i spotkanie z dawno niewidzianą koleżanką, a na koniec krótka wizyta u niedawno widzianych koleżanek ;p
Zdążyłam wrócić na czas do "szarej rzeczywistości" (czyt: na wywiadówkę) i opłacić wycieczki moich dzieci. Bo nie pisałam, że przez kilka dni będę bez-dzieciowa: Jasiek jedzie z klasą na trzy dni od niedzieli, w fajnym, pełnym atrakcji miejscu, a Ika ma zieloną szkołę od soboty do następnego piątku. Ostatecznie Jasiek skończy podstawówkę, ale może mieć nawet trzy mierniacze, a to moim zdaniem przegięcie :(

Z okazji Dnia Mamy mój syn upiekł ciasto. Ale ponieważ wie, że jego mama stawia na zdrowsze odżywianie i ma wyrzuty sumienia z powodu wszelkich dodatkowych, zbędnych kalorii, upiekł ciasto marchewkowe :)
Jutro Ika zobligowała się posprzatać. Tyle mojego, trzy razy w roku...

poniedziałek, 23 maja 2011

podsumowanie 15-go tygodnia

  • 0 słodyczy - 1/7 tragedia...
  • MŻ - 6/7
  • woda mineralna 1l - 7/7
  • 0,5h hula hopu - 2/7
  • ćwiczenia lub aktywność na powietrzu - 3/7 - rower!!!
  • 1h czytania lub nauki - 4/7.
Ale za to waga dzisiaj 76,5 kg :))) To chyba po tej wycieczce rowerowej ;) Znowu we mnie zapał wstąpil.

sobota, 21 maja 2011

30 km...

...zrobiłam dzisiaj na rowerze z dziećmi :) Było super, pogoda w sam raz - idealna, okoliczności przyrody sprzyjające. Okazją do takiej wycieczki był rajd rowerowy zorganizowany przez moje rodzinne miasto. Spotkałam przy okazji kolegę z podstawówki, Fajnie było pogadać :)


Przywieźliśmy medale :)

środa, 18 maja 2011

podsumowanie 14-go tygodnia

  • 0 słodyczy - 5/7 już trochę lepiej, ale nadal 2x za dużo zjadłam te słodycze
  • MŻ - 6/7
  • woda mineralna 1l - 7/7
  • 0,5h hula hopu - 1/7
  • ćwiczenia lub aktywność na powietrzu - 5/7 - rower!!!
  • 1h czytania lub nauki - 6/7.
Ja nie wiem, o co chodzi, ale w sobotę zawsze ważę mniej niż w poniedziałek, a w poniedziałek było znowu 77.2 :( Moje MŻ, musi być chyba bardziej eMŻetowe. Jak tak dalej pójdzie, to nie nadrobię straty... No i znowu trochę za często ulegam słodyczom. Cholera.
Doszłam do wniosku, że o kant dupy te wszystkie szkolenia rozbić, skoro w domu niczym nie potrafię zarządzić ;) Wszystko zarządza się samo, lub dodatkowo zarządza mną! Masakra.
Czuję w sobie coraz większy bunt przeciwko tej sytuacji. Chyba najwyższy czas zacząć mieć wpływ na swoje życie.

Ale postanowiłam, że nie będę prowadzić na blogu autoanalizy i psychoterapii. W zasadzie z samego pisania niewiele wynika, chociaż czasem daje to jaśniejszy pogląd na problem. Wczoraj miałam doła bo od rana byłam w konfliktowym nastroju, potem jeszcze niefajna sytuacja w pracy, po powrocie dowiedziałam się, że Jasiek ma status zagrożonego także z polskiego no i to mnie już dobiło ostatecznie. Miałam do niego zbyt wiele zaufania, że ogarnia i kontroluje sytuację i się bardzo zawiodłam. Byłam dzisiaj do południa w szkole i rozmawiałam z jego nauczycielką. Po powrocie z pracy dowiaduję się znowu, że na dzisiejszej lekcji polskiego dostał kolejna pałę za brak pracy domowej. Wszystko mi opadło i stwierdziłam w duchu, że ma to chyba po tatusiu, który również jak nikt potrafi spowodować, że wszystko mi opada.

Ale dzisiaj mimo wszystko był lepszy dzień.

piątek, 13 maja 2011

Pisałam wczoraj nowy post i fakt, byłam już bardzo zmęczona. Teraz patrzę: postu nie ma... Nie wiem, jak i gdzie ja to pisałam w takim razie. Dziwne.
Zmęczenie wynikało chyba z tego, że to był intensywny tydzień. Cały tydzień - oprócz dzisiejszego dnia, bo lało rano - jeździłam do pracy rowerem i niby to tylko 5 km w jedną stronę, ale dwa razy pojechałam jeszcze dalej, do miasta i robiłam po drodze zakupy. Nie mam kondycji i dało mi to w kość na tyle, że wieczorem padałam na pysk, ale dałam jeszcze radę w środę wieczorem trochę popracować przy komputerze. Do tego wczoraj i dzisiaj miałam szkolenie w pracy, a wczoraj po południu byłam na zajęciach dla rodziców... o angielskim nie wspomnę, hehe.
Ale to jeżdżenie rowerem bardzo mi się podoba. Kolejny dowód na to, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. I chociaż samochód jest już do odebrania, to mam wrażenie, że chciałabym nadal jeździć rowerem :) Spacery są nudne, ale rower jest super. A jeszcze o wschodzie słońca, to już całkiem, hehehe. Jadę sobie, powietrze majowe tak cudownie pachnie, słucham Elvisa... :)

Te zajęcia dla rodziców tak mi sie fajnie uzupełniają z tymi szkoleniami w pracy. Wczoraj dokonało się dla mnie przełomowe odkrycie, jeśli chodzi o wychowywanie rodzeństwa. Jestem bardzo zadowolona, że tam pojechałam, chociaż był dzień otwarty w szkole. Sądziłam, że moje dzieci nie są z niczego zagrożone, więc nic się nie stanie jak nie pójdę. Myliłam się. Jasiek jest zagrożony... z plastyki. Masakra po prostu.

Także strasznie się cieszę, że w końcu piątek :)

czwartek, 12 maja 2011

Padam na pysk. Dzisiaj szkolenie w pracy, potem kolejne zajęcia - tzw. szkoła dla rodziców, takie warsztaty w oparciu o książkę "Rodzeństwo bez rywalizacji", w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. W końcu kumam jak to jest w rodzeństwie, a dzisiaj to już w ogóle dokonały sie dla mnie przełomowe odkrycia: było o byciu sprawiedliwym i o konfliktach. Wnioski są takie, że dzieci nie musza być traktowane jednakowo (czyt. sprawiedliwie), tak jak mi się wydawało. Muszą być traktowane tak, żeby czuły się wyjątkowe, bo mają odmienne potrzeby. Dzielić należy nie według miary, tylko według potrzeb. Kochać też nie da się tak samo. I nie chodzi o to, że bardziej lub mniej, tylko po prostu inaczej, bo każde z dzieci jest inne. Takie oczywiste, ale nie wpadałam na to wcześniej.
Do tego od poniedziałku jeżdżę do pracy rowerem. Niby nie daleko, ale jak jeszcze po pracy jadę coś załatwić, robię zakupy, to na koniec dnia, tak właśnie koło 21 po prostu jestem zdolna tylko się położyć spać. Ale fajnie jest. Jak na razie mi się podoba. Pogoda sprzyja, więc jest sympatycznie. Jadę sobie, słucham Elvisa i wdycham zapach maja o świcie ;)

wtorek, 10 maja 2011

podsumowanie 13-go tygonia

  • 0 słodyczy - 5/7 już trochę lepiej, ale nadal 2x za dużo zjadłam te słodycze
  • MŻ - 6/7
  • woda mineralna 1l - 5/7
  • 0,5h hula hopu - 2/7
  • ćwiczenia lub aktywność na powietrzu - 2/7
  • 1h czytania lub nauki - 7/7.
W tamtym tygodniu głównie pracowałam po pracy i takie oto efekty: waga 77.2 :( Wkurzyłam się. Chyba trochę powinnam zmienić swoje wyobrażenie o MŻ, bo niby to realizuję, ale po wadze jakoś nie widać. A tu czas leci i niedługo powinno mi ubyć kolejne dwa kilo, a ja tymczasem jestem w plecy jak na razie 0.5 kg. Wczoraj i dzisiaj pojechałam do pracy rowerem. Pogoda jest już fajna, nie jest tak zimno, do tego nawet mi pasuje, bo auta nadal nie ma, kolega z którym zazwyczaj jeżdżę jest jeszcze na urlopie, więc nie muszę nikogo prosić, żeby mnie podwiózł. Chociaż nie byłoby pewnie z tym wielkiego problemu w drodze powrotnej, a rano mam busa. Ale rowerem fajnie jest. Podoba mi się. Fakt, że jak dojadę, to się przebieram, bo jestem spocona, ale zastanawiam się, czy po jakimś czasie nie byłoby tak jak z hula hopem. Na początku się bardzo męczyłam kręcąc 2-3 minuty, a teraz na lajcie mogę kręcić godzinę i dopiero się trochę spocę. Po pracy mogę pojechać do miasta coś załatwić, zrobić zakupy, mniejsze, niż jakbym jechała autem, ale zawsze wygodniej niż na piechotę. No i do tego mogę podziwiać przyrodę :)

niedziela, 8 maja 2011

Ostatnio mam różne, ciekawe i jednocześnie dziwne pomysły. I każdy wydaje mi się do zrealizowania, więc przechodzę może jakąś burzę mózgów? Tydzień temu na przykład miałam fazę na szukanie pracy w Szwecji. Efektem tego jest pomysł, żeby zapdejtować swoje CV i poszukać dla niego odpowiednich miejsc w internecie. Potem pomyślałam, że po co szukać pracy za granicą, gdyby była dobrze płatna, to może być przecież na przykład w Gdańsku. Kto by pomyślał, że najbardziej w chwili obecnej jestem zadowolona ze swojej pracy? Bo tak jest. Ale niestety poza tym większość spraw jest do bani. Nie czuję się dobrze w sytuacji w jakiej jestem, jeśli chodzi o perspektywy mieszkaniowe i uczuciowe również. Mam wrażenie, że problem rozwiązałaby lepiej płatna praca, ale może jestem w błędzie. Z tyloma różnymi sprawami radzę sobie nie najgorzej, a z własnym życiem nie. Muszę to wszystko dokładnie przemyśleć. A na razie nie mam czasu, hehe. Z powodu ograniczonych zasobów czasowych staram się wykorzystywać jak najbardziej efektywnie czas który mam. Dlatego jadę jutro do pracy na rowerze :)
A na koniec wymyśliłam, że fajnie by było napisać książkę.

niedziela, 1 maja 2011

I nie będzie już w marcu jak w garncu, ani kwiecień plecień: mamy m a j!!!

Poniedziałki powinny być z zasady wolne od pracy. Tak jak dzisiaj. Cóż za piękna świadomość w niedzielne popołudnie, że jutro nie trzeba iść do pracy.

Tak, udało się i mam długi weekend, tyle że nigdzie nie wyjechałam. Nie wyjechałam na dłużej, bo na grila do Anity udało się jakoś - pomimo zepsutego samochodu - dzięki temu, że Anity sąsiad nas odwiózł. Jednego tylko nie przewidziałam: że będzie t a k zimno. Ale to nie zmienia faktu, że super było się zobaczyć z dziewczynami, bo zdecydowanie za rzadko się widywałyśmy ostatnio!

Moje odchudzanie zeszło lekko na drugi plan przez chwilę, było to spowodowane tą moją, dodatkową pracą. Ale ostatnio staram się uwzględniać znowu konieczność pilnowania tego co jem i wagi. Jeszcze 10 kilo zostało do zrzucenia i mam zamiar tego dokonać!

Z zajęć dodatkowych jeżdżę co czwartek do Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, tak jak kiedyś (w 2006 r.). Te zajęcia odbywają się w oparciu o książkę 'Rodzeństwo bez rywalizacji' i czekałam na nie te 5 lat z utęsknieniem :) A teraz uczę się, co to znaczy mieć rodzeństwo. Jak to zrozumiem, to może będzie mi łatwiej z Robakami. A tak z innej strony, to szkoda, że nie mam rodzeństwa. Czuję się sama jak palec, na co dzień i od święta. Chociaż mam super przyjaciółki, to jednak jak są święta, to one mają swoje rodziny: siostry, czy braci, a u nas pustki przy stole. Na co dzień też rodzina jest zawsze na pierwszym planie, chociaż wiem, że jak coś się dzieje to mogę na nie liczyć. ogólnie rzecz biorąc nie jest to miłe. Trzeba być chyba wielkim egoistą, żeby zafundować swojemu dziecku coś takiego świadomie. Pomijam wszelkie sytuacje, kiedy nie można mieć więcej dzieci z przyczyn niezależnych.

No i na koniec jeszcze dodam, że zaczynamy kurs angielskiego w pracy. Także nie mogę narzekać, że się nie rozwijam umysłowo ostatnio, hehehe :)

podsumowanie 12 tygodnia/3 miesiąca

  • 0 słodyczy - 3/7 - kolejny kiepski tydzień pod tym względem; jak zaczęłam jeść te ciasta w święta, to potem nie mogłam przestać do piątku!
  • MŻ - 7/7
  • woda mineralna 1l - 5/7
  • 0,5h hula hopu - 5/7
  • ćwiczenia lub aktywność na powietrzu - 3/7 - używam coraz częściej roweru, zastanawiam się nawet czy nie jeździć nim do pracy (zajmuje to 20 min w jedną stronę, tylko że spocona jak mysz bym była...
  • 1h czytania lub nauki - 3/7.
Tydzień trochę podobny do poprzedniego, ale waga dzisiaj 77,3, czyli 0,9 kg mniej w porównaniu z ubiegłym. Oprócz podsumowania tygodniowego dzisiaj czas na 3 podsumowanie miesięczne i tu jest słabo niestety, bo według planu powinnam ważyć 76,7. Do tej pory ubywało mi więcej niż założyłam w planie, dzisiaj pierwsza porażka. To na 100% zasługa mojego obżarstwa w święta. Ale nadrobię to, w końcu to tylko 0,7 kg. 6 czerwca będę ważyć 74,6 na pewno! Albo mniej :)