bo ważne jest to co TU i TERAZ

niedziela, 31 lipca 2011

Już spakowani, czekamy tylko na moją przyjaciółkę, która z tym całym majdanem przewiezie nas busem na miejsce. Mam przeczucie, że będzie fajnie, już widzę siebie oczami wyobraźni jak piję sobie kawkę rano na leżaczku w ogrodzie, prawie jakbym miała dom z tarasem ;) I będziemy sobie jeść śniadania na powietrzu... I "znalazłam" 90 euro, odłożone na specjalną_okazję! Tak naprawdę to przypomniałam sobie po prostu o nich, leżą od kwietnia i skoro do tej pory ich nie wydałam, to ten tydzień będzie do tego dobrą sposobnością: wybierzemy się do jakiegoś lunaparku i do parku linowego i nie będę musiała żyłować na atrakcje; Robaki będą zadowolone :)

piątek, 29 lipca 2011

Znowu dwa tygodnie przerwy od ostatniego wpisu. Czas mi mija tak szybko!

Pogoda do bani i dzieciaki się nudzą. Zapisałam Dominikę na zajęcia plastyczne w moim rodzinnym mieście i dzięki temu usamodzielnia się dziewczę dojeżdżając busem. Przydały się kilometry zrobione na piechotę, bo się przynajmniej potrafi odnaleźć w mieście i jestem z niej dumna. Będzie jak znalazł, gdy zacznie od września dojeżdżać do szkoły muzycznej. Jak wspomniałam pogoda nie pozwala za bardzo na korzystanie z odkrytych zbiorników wodnych więc w trójkę ze wspólną koleżanką wybrały się moje Robaki busem do kurortu na basen! Tu się przydało zamiłowanie Dominiki do korzystania z mapek (chodzący GPS) oraz nasze wspólne spacery, bo często nawet jeśli pojechaliśmy samochodem do kurortu, to często zostawiałam go na parkingu i dalej chodziliśmy pieszo. Ale się robią samodzielni... Jak już raz sobie przetarli szlak, to już teraz nie usiedzą na miejscu ;)

Cały mijający tydzień chciało mi się spać po powrocie z pracy, ale to może dlatego, że w pracy było bardzo intensywnie. Sezon urlopowy, to jest coroczny koszmar. Ale ten aspekt ma również dobrą stronę, mianowicie taką, że dzisiaj ja zaczynam urlop :) Plan jest taki, że jedziemy do maminy na działkę, tylko czy ta pogoda się poprawi najpóźniej w niedzielę? Bo nie uśmiecha mi się kwitnięcie na działce w deszcz i wiatr :( Nie musi być upałów, byle nie padało. Bierzemy rowery, rolki, karnet na basen i będziemy aktywnie wypoczywać.

piątek, 15 lipca 2011

Nie pisałam prawie dwa tygodnie, ale miałam naprawdę zapierdziel i nieogar jednocześnie. Zaczęłyśmy w pracy odbierać telefony, zgodnie ze szkoleniem, na którym byłyśmy. W związku z tym doświadczyłam już wielu skrajnych stanów emocjonalnych, od euforii po rozpacz poprzez wyczerpanie nerwowe. Odbieram te telefony jednocześnie starając się ogarnąć jak najwięcej innych spraw, co nie jest łatwe. Do tego dzisiaj był ostatni dzień w pracy Jacka i naprawdę smutno mi.
Jak ostatnio pisałam o pracy, to wspominałam, że myślę o szukaniu czegoś nowego. Ale potem dostałam propozycję objęcia nowego stanowiska w pracy, do tego na jakiś czas dochodzą obowiązki związane z prowadzeniem tzw. help desku (czyli właśnie to odbieranie telefonów) i znowu nie mogę powiedzieć, że jest nudno w pracy. Nowe stanowisko - a konkretnie awans, to właśnie w związku z odejściem Jacka. Z jednej strony fajnie się rozwijać i podejmować nowe wyzwania, ale z drugiej strony ta firma bez Jacka... Brak słów. Jacek jest dla mnie powodem, aby nie zwątpić całkowicie w ród męski. Fakty są takie, że w większości otaczają mnie takie egzemplarze - poza moim osobistym synem - które powodują, że mam ochotę zostać lesbijką albo znaleźć sobie żonę po prostu. A Jacek... szkoda go dla jednej kobiety normalnie ;) Praca z nim to była przyjemność. Kiedy człowiek się spotyka z takimi ludźmi w miejscu swojej pracy, to ta praca wydaje się lżejsza i przyjemniejsza. Nie on pierwszy odszedł od nas z firmy, ale obawiam się, że to odejście odczuję najbardziej.

niedziela, 3 lipca 2011

Heineken Open'er Festival 2011 - koncert Prince'a

Najpierw w ścisku jechałam 2,5 godziny do Gdyni, potem podstawionym autobusem dojechałam elegancko na lotnisko Kosakowo i wymieniłam bilet na upragnioną opaskę ;)


Następnie przeszłam chrzest bojowy w strugach deszczu, ciesząc się, że wzięłam sztormiak i kalosze, a potem przeszłam bramkę, wraz z kontrolą osobistą i macaniem...

Tak się zaczął mój pobyt na imprezie masowej pt. Heineken Open'er Festival :) A wszystko po to, aby zobaczyć koncert Prince'a :) Zaczął się o 2:15, z 15-minutowym opóźnieniem i trwał równe 2 godziny. Było princestycznie! On ma 53 lata, wygląda tak samo szczupło i zgrabnie jak 30 lat temu, a do tego ma świetną kondycję fizyczną i niezmiennie fantastyczny głos (można posłuchać na you tube, dopóki nie zablokuja).


Potrafił swobodnie nawiązać kontakt z publicznością (chyba z 70 tys. osób było) i widać było, że sam się dobrze bawił, bisował długo i chętnie, jakby szkoda mu było kończyć ;)

A potem powrót do domu już nie tak przepełnionymi PKP, z jedną przesiadką, trwało to od 3:45 do 6:52 :)

Całą impreza - pierwszy koncert Prince'a w Polsce - warta była tego zachodu i mój następny tatuaż będzie taki:


Oto set lista z tego koncertu:

Laydown

Let's Go Crazy

Delirious

Let's Go Crazy (reprise)

1999

Little Red Corvette

Nothing Compares 2 U (with Shelby J.)

Take Me With U

Crimson And Clover (inc. Waiting In Vain with Andy Allo)

Controversy

Sexy Dancer vs Le Freak (by Shelby J., Liv Warfield)

Controversy (reprise)

[Sampler Set*]

When Doves Cry*

Nasty Girl (instrumental)*

Sign "O" The Times*

Alphabet St.*

Darling Nikki (instrumental)*

I Would Die 4 U*

Kiss

Purple Rain

Cool (inc. Don't Stop 'Til You Get Enough by Shelby J., Liv Warfield)

Dance (Disco Heat) (by Shelby J., Liv Warfield)

Baby I'm A Star

Sometimes It Rains In Poland

The Bird

Jungle Love

A Love Bizarre

Love Rollercoaster

Play That Funky Music

We Live 2 Get Funky (inc. Rave Un2 The Joy Fantastic)

Duration : 120 minutes

Band

Prince (vox, guitar, percussion)

John Blackwell (drums)

Ida Nielsen (bass, vox)

Morris Hayes (keyboards)

Cassandra O'Neal (keyboards, vox)

Andy Allo (guitar, vox)

Shelby J. (vox)

Liv Warfield (vox)