bo ważne jest to co TU i TERAZ

piątek, 15 lipca 2011

Nie pisałam prawie dwa tygodnie, ale miałam naprawdę zapierdziel i nieogar jednocześnie. Zaczęłyśmy w pracy odbierać telefony, zgodnie ze szkoleniem, na którym byłyśmy. W związku z tym doświadczyłam już wielu skrajnych stanów emocjonalnych, od euforii po rozpacz poprzez wyczerpanie nerwowe. Odbieram te telefony jednocześnie starając się ogarnąć jak najwięcej innych spraw, co nie jest łatwe. Do tego dzisiaj był ostatni dzień w pracy Jacka i naprawdę smutno mi.
Jak ostatnio pisałam o pracy, to wspominałam, że myślę o szukaniu czegoś nowego. Ale potem dostałam propozycję objęcia nowego stanowiska w pracy, do tego na jakiś czas dochodzą obowiązki związane z prowadzeniem tzw. help desku (czyli właśnie to odbieranie telefonów) i znowu nie mogę powiedzieć, że jest nudno w pracy. Nowe stanowisko - a konkretnie awans, to właśnie w związku z odejściem Jacka. Z jednej strony fajnie się rozwijać i podejmować nowe wyzwania, ale z drugiej strony ta firma bez Jacka... Brak słów. Jacek jest dla mnie powodem, aby nie zwątpić całkowicie w ród męski. Fakty są takie, że w większości otaczają mnie takie egzemplarze - poza moim osobistym synem - które powodują, że mam ochotę zostać lesbijką albo znaleźć sobie żonę po prostu. A Jacek... szkoda go dla jednej kobiety normalnie ;) Praca z nim to była przyjemność. Kiedy człowiek się spotyka z takimi ludźmi w miejscu swojej pracy, to ta praca wydaje się lżejsza i przyjemniejsza. Nie on pierwszy odszedł od nas z firmy, ale obawiam się, że to odejście odczuję najbardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz