bo ważne jest to co TU i TERAZ

niedziela, 7 sierpnia 2011

a za dwa tygodnie znowu urlop :)

Było świetnie, a przede wszystkim pogoda dopisała! Ten tydzień był słoneczną wyspą w morzu deszczu jakie nas ostatnio zalewa... Udało mi się zbrązowieć ponownie i opalić całkiem na raka tu i ówdzie. Codziennie śmigaliśmy na rowerach, bo ścieżki rowerowe w kurorcie są fantastyczne. Poza tym zaliczony został i park linowy i wesołe miasteczko, chociaż to drugie to według mnie totalny niewypał, ale Robaki chciały, to sobie popróbowały.
Robiliśmy rowerami codziennie 20-30km, do tego trzy razy byliśmy na basenie. Raz udało nam się tez pójść na rolki. Na plaży byliśmy prawie codziennie - w taką pogodę grzech byłoby nie pójść - ale nie leżeliśmy plackiem: kupiłam ringo i bardzo się nim fajnie grało stojąc w płytkiej wodzie. Wieczorem byłam zmęczona fizycznie ale zadowolona :) Tak aktywnego urlopu jeszcze nie miałam, nie wiem, czy dałabym radę tak przez dwa tygodnie. Dobrze że drugą część urlopu mam od 22-go sierpnia to sobie odpocznę w pracy ;)


Po koncercie Prince'a wspominałam, że planuję zrobić tatuaż. Będąc w kurorcie chciałam umówić się na jakiś termin. No i poszłam i umówiłam się na 14-go września. Następnego dnia po tym poszłam i zrezygnowałam. To ciekawe, ale do momentu kiedy tatuaż był w sferze planów nie miałam wątpliwości. Po tym jak przyszło do konkretów stwierdziłam, że to jednak nie jest dobry pomysł. Po pierwsze bardzo lubię Prince'a, ale nie tak jak Elvisa. A po drugie uznałam, że zrobienie tego tatuażu spowodowałoby, że ten który już mam przestałby być taki wyjątkowy, bo nie byłby jedyny. Po prostu w przypadku Prince'a wolałabym ten jego symbol nosić na łańcuszku niż na skórze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz