bo ważne jest to co TU i TERAZ

niedziela, 18 sierpnia 2013

trzy dni w niebie :)

Tylko trzy dni, a ile emocji! Wszystko, co instynktownie czułam, że potrzebuję zrobić złożyło się na jedną całość, coś w rodzaju terapii, której bardzo potrzebowałam :)

Rano w czwartek wstałam wcześniej, żeby się spakować. Cudowny, rowerowy minimalizm! Nie można wziąć zbyt wiele, bo trzeba się zmieścić w plecak i koszyk :) Jestem już na 100% przekonana, że dążenie do pozbywania się zamiast posiadania jest o niebo właściwsze!
Wystartowałam, trasa miejscami jest przecudna. Zwłaszcza rano.

Widziałam po drodze błękitny traktor!
Jak dojechałam na działkę, to wypakowałam tych kilka zabranych rzeczy i ruszyłam na plaże. Tak, w poprzednim zdaniu nie brakuje 'ę'. Przez cały dzień zjeździłam cały pas wybrzeża i zatrzymywałam się tam, gdzie mi się podobało. Jak zgłodniałam to poszłam na pierogi. Potem obejrzałam występy zespołów, które przyjechały na festiwal folkloru. A potem siedziałam w porcie i gapiłam się godzinę na ludzi i statki.
Pierwszego dnia padłam wcześnie, bo po 21. Ale chyba nic dziwnego. Zresztą następnego dnia miałam przecież w planach zdążyć na oglądanie wschodu słońca. Nie chciało mi się wychodzić z ciepłego posłanka, ale w końcu się przemogłam.
Super jeździ się o 5 rano po mieście, tak zatłoczonym w ciągu dnia :)  Natomiast wschód słońca nad morzem jest magiczny. Zachody są piękne, ale przereklamowane ;)

Pusta plaża i molo - widok wart wszystkiego o tej porze roku - i czerwieniejące chmurki - jeszcze przed wschodem:
Zaczyna się pojawiać ono:
I w końcu jest!
Tradycją jest także, że raz w roku w czasie urlopu kupuję jakieś grube, kobiece czasopismo, koniecznie sierpniowe, żeby był mój horoskop (w ciągu roku nie kupuję żadnych gazet, bo czytam wszystko w internecie). Większość miesięczników to były już numery wrześniowe o tej porze, ale znalazłam "Zwierciadło" z sierpnia. Czytając odhaczyłam kolejny punkt programu: poranna kawa na działce mamy:
A horoskop? Baaaardzo ciekawy:
"Zaczęłaś kontrolować sytuację i nadrabiasz stracony czas. Lwy są zawsze zmotywowane, ambitne i stale do czegoś dążą, a ty ostatnio musiałaś wstrzymać się z działaniem do czasu, aż inni ludzie zrobią swój ruch (oj tak, za długo to trwało, zdecydowanie). Pełnia księżyca 21 sierpnia oznacza przełom - decyzje, które wtedy podejmiesz, powinny wyznaczyć wyraźną granicę między dniem wczorajszym a przyszłością (indeed). Gwiazdy pomogą ci poczuć się wolną, co może oznaczać zarówna wakacyjny wyjazd, jak i pozbycie się jakiegoś ciężkiego brzemienia."

I rzeczywiście. To co robiłam w ciągu tych dni, to wszystko, na co czułam że mam ochotę JA w  danym momencie. Nie zawsze od razu wiedziałam, na co mam ochotę, więc zmieniałam zdanie i jadąc pierwotnie na pobliską, ale zatłoczoną plażę, lądowałam na oddalonej o 8 kilometrów, ale spokojnej i malowniczej, gdzie zapach morza przeplatał się z zapachem lasu. 
Uwielbiam te ścieżki rowerowe, z których korzysta teraz mnóstwo miejscowych i turystów z rowerami, gokartami oraz na rolkach. Widok jednego pana w słusznym wieku na rolkach i odpychającego się kijkami był bezcenny - pan mknął jak burza. Albo słodki piesek w koszyku rowerowym.
Zdecydowałam się zostać dłużej o jeszcze jedną noc, ale już nie sama na działce, tylko u koleżanki,
z którą przy okazji nadrobiłam zaległości gdyż ostatnio widziałyśmy się dość krótko chyba w marcu. Wynikiem tej wizyty było coś kompletnie nieoczekiwanego. Coś, co jakby uzupełniało wszystkie wydarzenia z tych dni, ale wbrew pozorom nie zamknęło ich. Tu ma być ciąg dalszy i chyba faktycznie coś się zadziało. Można powiedzieć, że zrobiłam SOBIE fantastyczny prezent urodzinowy po przez sesję masażu MA-URI. Wiedziałam niewiele na temat tego, co mnie czeka, ale to co wiedziałam i rekomendacje od zaufanych osób spowodowały że się zdecydowałam :) Znalazłam dość trafne - wydaje mi się  - wytłumaczenie na czym to polega w "Zwierciadle":

"Masaż MA-URI nie jest zwykłym, technicznym masażem. Jest to masaż uzdrawiający. Dotyka całokształtu osoby ludzkiej. Wywodzi się z prastarej tradycji masażu świątynnego, wykonywanego przez Kahunów, hawajskich szamanów. Masaż MA-URI polega na wywołaniu tych energii, które pozwolą masowanej osobie uwolnić się od szkodliwych napięć, przekonań, wreszcie chorób. (...)
Masaż wykonuje się na całym ciele, wewnętrzną stroną przedramion i dłońmi, przy użyciu ciepłego olejku. Podczas masażu wykorzystana jest konkretna sekwencja ruchów, układających się w taniec, wykonywany do muzyki polinezyjskiej". 

Aż weszłam na you tube żeby zobaczyć ten taniec, bo podczas masażu nie było takiej możliwości
i rzeczywiście pięknie to wygląda. Najważniejsze co poczułam w trakcie tego masażu to poprzez dotyk masażysty powiedzenie sobie, że się lubię, akceptuję, że jestem ok.

Ale MA-URI, to nie tylko masaż, to także rozmowa, zajrzenie w głąb siebie, zastanowienie się nad swoimi uczuciami, a potem informacja zwrotna od osoby masującej, o tym, co ciało powiedziało :) No i to, że ten proces się nie kończy z momentem zakończenia tej sesji. Jakby na potwierdzenie, pojechałam na działkę i miałam możliwość pogadać jeszcze z mamą i tak jakoś nasza rozmowa zeszła na tematy mojego chodzenia na terapię i zdecydowałam się jej powiedzieć, że Jasiek już wrócił do domu pod wpływem alkoholu (do tej pory nie powiedziałam jej tego). I wtedy coś w niej pękło i powiedziała mi, że nie przyjeżdża do mnie bo nie może patrzeć na Piotrka, bo ma do niego żal za to wszystko i boi się, ze "natrzaska go po pysku". Że nie może już dłużej robić dobrej miny do złej gry. A ja cały czas myślałam, że ja i dzieci jej nie interesujemy... Ona powiedziała, że nie mówiła mi tego wcześniej, bo ja ciągle broniłam Piotrka. I zgadzam się z nią, pewnie nie przyjęłabym tego odpowiednio do wiadomości. Ale dobrze, że teraz wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz