bo ważne jest to co TU i TERAZ

niedziela, 4 sierpnia 2013

przesadziłam

W sensie, że tak długo nie pisałam. Ale brakowało mi tego i od dłuższego czasu zbieram się, żeby siąść i napisać, co nowego.
To może tak w skrócie, co się działo w czasie kiedy nie pisałam.

MAJ

Mieliśmy dwa długie weekend w maju. Podczas pierwszego zakończyliśmy sezon morsowania z kołobrzeskimi morsami - impreza była rewelacyjna, pogoda dopisała, świetna organizacja, spędziłam ten dzień naprawdę miło.

Podczas drugiego wybrałam się rowerem do kurortu - ponad 30 km ścieżką rowerową - super sprawa. Cały czas planuję to powtórzyć i jak na razie się nie udało, chociaż obiecywałam sobie, że w wakacje będę jeździć.

CZERWIEC

Uwielbiam wyjazdy i czerwiec mi ich trochę dostarczył. Najpierw pojechałam z pracy do Wieliczki na galę "Solidny Pracodawca" gdyż zostaliśmy wyróżnieni taką nagrodą właśnie. Miałam okazję być pierwszy raz w kopalni i zwiedzić ją, cała gala również tam się odbyła. To było bardzo osobliwe: najpierw w dżinsach zwiedzać kopalniane korytarze, a potem w kiecce i na szpilkach biec na galę ;)

Po Wieliczce zostałam jeszcze 2 dni w Krakowie i odwiedziłam rodzinkę oraz moją starą przyjaciółę. Poznałyśmy się jako fanki: ja Elvisa, ona Bruce Lee. Dlatego pisząc ze sobą nazywałyśmy się imionami ich żon ;) Do dzisiaj zręczniej mi mówić do niej 'Linda' niż 'Basia' :)))

Spędziłyśmy razem fantastyczny dzień, napasłam oczy krakowską starówką, Kazimierzem.

Sukienkę i buty ze zdjęcia z Wieliczki kupiłam na imprezę z okazji 5-lecia naszej firmy. To była masakra - ile ja sukienek przymierzyłam, zanim wybrałam klasyczną małą-czarną!


Ale sukienka musiała pasować do koncepcji. Ponieważ impreza ta miała się w teatrze, to postanowiłam zrealizować swoje marzenie i założyć coś ozdobnego na głowę, koniecznie z woalką! Takie ozdoby nazywają się fascynatorami. Wiedząc, że będę w Krakowie wygooglałam sobie sklep z tego typu asortymentem i poszłam coś wybrać :)

Wybór padł ostatecznie na całkiem okazały kapelusik, umocowany na opasce. Razem z czarną sukienką i szpilkami, odpowiednią biżuterią, szarym szalem i rajstopami ze szwem prezentował się rewelacyjnie:

 Byłam zachwycona i mam zamiar nie poprzestać na tym jednym fascynatorze. Od tej pory na wszelkie odpowiednie okazje będę zakładać coś na głowę :)

Natomiast impreza firmowa była świetna, tylko że przyjechałam na nią prosto z Krakowa i przytargałam jakieś zapalenie gardła. Trwało trochę, zanim się z tego wykurowałam. Zaraz po imprezie miałam 2-dniowe szkolenie w Szczecinie i taka zasmarkana tam jeździłam.

Jeśli chodzi o czerwcowe wojaże to na sam koniec wzięłyśmy udział z Dominiką w rowerowym rajdzie. Zresztą również lipiec zaczął nam się rowerowo, w sumie 2 tygodnie z rzędu soboty spędzałam w ten sposób.
Mój ulubiony rajd, na który czekam z utęsknieniem - odbywa się raz w roku, w tym roku to był mój trzeci. Co roku spotykam się tam z kolegą z podstawówki, który solidarnie jedzie ze mną na szarym końcu ;)

I tak mniej więcej skończyły się beztroska i przyjemności. W lipcu zaczęły się obowiązki... Dlatego nawet nie mam czasu na rower poza jazdą do pracy. Ale to w następnym poście.





1 komentarz: