bo ważne jest to co TU i TERAZ

wtorek, 5 lutego 2013

foczką być

Od pierwszego zanurzenia się w lodowatej wodzie 6-go stycznia nie opuściłam żadnej niedzieli, z wyjątkiem ostatniej, czyli mam już za sobą 4 kąpiele. W tygodniu nie mogę się doczekać do niedzieli, natomiast jak już nadchodzi to mam motyle w brzuchu jak kiedyś przed klasówką. Ale potem znowu satysfakcja, kop energetyczny i ładunek pozytywnego nastawienia do naszej szerokości geograficznej, jej plusów i minusów :) No i szykuje się kolejny Międzynarodowy Zlot Morsów - taki bardziej z tradycjami, odbywający się co roku w Mielnie - tym razem jubileuszowy, bo X. Podoba mi się jak organizowane są takie przedsięwzięcia - ponieważ zjeżdża się dużo ludzi ważne jest zapewnienie bezpieczeństwa.W Mielnie nie można wziąć udziału w kąpieli bez zgłoszenia wcześniej tego udziału. Otrzymuje się wtedy specjalną opaskę, jakiś pakiet upominków do tego, oczywiście odpłatnie, ale cóż. Podobno będzie bicie rekordu Guinessa :) Większość uczestników się przebiera, moja koleżanka, z którą razem zaczęłyśmy morsowanie również ma w planach przebrać się za hawajkę. Natomiast ja nie miałam pomysłu, aż do przedwczoraj: przebiorę się za jaskiniowca :))) Kupiłam już w lumpeksie chustę w panterkę, Dominika mi zrobi kości z masy solnej, które sobie zawieszę na szyi i jako bransoletkę, mam drewnianą maczugę taką małą, w sam raz też do powieszenia na szyi, do tego nogi nie golone od stycznia... Żartuję! Do tego się nie posunę nawet w imię przebrania ;))) Tylko nie wiem co na głowę, jakaś rozczochrana peruka by się przydała...

1 komentarz:

  1. podziwiam, ja bym się chyba nie zdobyła na takie szaleństwo!

    OdpowiedzUsuń