W każdym razie wzięłam się za swoje wcześniejsze błędy i tak jak zaplanowałam - karta została przed chwilą jednym kliknięciem spłacona. Szkoda tej kasy, ale jaka to ulga pozbyć się ciążącego długu. Do tego zaczęłam również oddawać pożyczone od dzieci pieniądze. Jestem im winna również sporo, ale nie ma sensu czekać, aż będę miała te pieniądze, dlatego postanowiłam, że chociaż po 50 zł miesięcznie przelewam im na konto.
Remont strychu i tak powinien się zakończyć niedługo. Teoretycznie, ponieważ mamy zakupione panele, mamy stopnie na schody, mamy przygotowaną farbę do malowania. Czekam więc teraz aż w małżu obudzi się zew do pracy. Mam nadzieję, że to nastąpi w ciągu najbliższych dwóch tygodni, ponieważ od 17-go kwietnia zaplanowałam urlop na okoliczność przenoszenia się z gratami na górę...
Od trzech tygodni bolą mnie plecy. Inaczej niż kiedyś, bo po lewej stronie na dole, ale to nie jest rwa kulszowa. W sumie do wczoraj tak było, bo dzisiaj zaczęły mnie boleć już po środku również. Do tej pory starałam się nawet nie opuszczać zumby, ale już chyba dalej nie dam rady. Nie wiem, co mi tam się stało, bo nie kojarzę takiego momentu, w którym bym sobie jakoś specjalnie zaszkodziła. A doskwiera mi to strasznie, bo jestem ograniczona ruchowa. Chodzę i się kolibię, w zasadzie w ogóle nie mogę za szybko chodzić. Jak już wspomniałam będę musiała chyba na razie zrezygnować z zumby. Zastanawiam się też, czy moje zimne kąpiele na pewno mi nie zaszkodzą, bo kąpałam się tydzień temu i planuję znowu w poniedziałek. Morsy mówią, że nie wiadomo czy pomogą ale na pewno nie zaszkodzą, w sumie myślę podobnie. Na szczęście jak na rowerze jeżdżę, to nie boli. Na szczęście, ponieważ jeżdżę rowerem po większe zakupy do marketu z braku samochodu. Tak, samochód decyzją małża idzie na złom. Na razie jeszcze stoi na parkingu, ale nie jeździmy nim chyba od grudnia. Połączenia busowe są bardzo dogodne, więc nie narzekam, mam nadzieję też wkrótce przesiąść się na rower :) Plan mam taki aby już w kwietniu to nastąpiło, ale na razie pogoda płata nam psikusa i wczoraj znowu spadł śnieg! Dominika szła święcić jajka w śniegowcach, hahaha! Może to dlatego, że Wielkanoc zbiegła się z prima aprilis :)
Dzisiaj mój Misiunio kończy 15 lat. Normalnie szok :)
Spływ kajakowy 17.03.2013 |