W sobotę Jasiek oświadczył, że chciałby przenieść się do gimnazjum 30km stąd i mieszkać w internacie.
Jego najlepszy kolega się tam przeniósł od września i to była główna inspiracja.
W gimnazjum o którym mowa mają wf z trenerami siatkówki, a mieszkając w internacie jest możliwość brania udziału w treningach 4x w tygodniu. A Jasiek gra i lubi siatkówkę.
Nie podobał mi się ten pomysł wcale, zwłaszcza, że to III klasa, trzeba myśleć o testach gimnazjalnych, a tu jak nic szykuje się na starcie nadrabianie różnic programowych i nie wiadomo czego jeszcze. Do tego książki już wszystkie kupione... A internat to w ogóle abstrakcja po ostatnich akcjach.
Ale postanowiłam przede wszystkim pojechać i zobaczyć na własne oczy o co tam chodzi. Pojechaliśmy wczoraj. Najpierw do gimnazjum, które jest naprzeciwko mojego byłego, ulubionego miejsca pracy. Z przyjęciem nie byłoby żadnego problemu, wolne miejsca w klasie o profilu ekologiczno-biologicznym. No to poszliśmy do internatu, dość daleko - 15 min drogi od szkoły. Rozmawiałam z kierowniczką i wychowawczynią - bardzo pozytywne odczucia. Rozwiały większość moich obaw. Potem poszłam jeszcze obok na halę sportową i rozmawiałam z prezesem na temat treningów i ogólnie jak podchodzą do chłopaków, na co zwracają uwagę itd. Też pozytywnie w moim odczuciu. Pomyślałam, że paradoksalnie może to jest jakieś rozwiązanie tych ostatnich problemów: nowe środowisko, wśród osób zafiksowanych na punkcie siatkówki czy np. informatyki, bo w internacie mieszkają też uczniowie pobliskiego zespołu szkół ponadgimnazjalnych gdzie jest Technikum Informatyczne. Trafiło do mnie to, że Jasiek powiedział, że chce zobaczyć czy ta siatkówka to na pewno TO, bo może po skończeniu gimnazjum wybrałby jednak coś innego. Generalnie ma tam możliwość rozeznania się na miejscu i zdecydowania, co chce robić. A potem to już tylko iść w wybranym kierunku. Warunki do tego bardzo dobre, tylko korzystać. Dla mnie większe obciążenie finansowe, bo na każdym kroku za coś trzeba zapłacić, ale damy jakoś radę. Do tej pory Dominika realizowała i realizuje swoje pasje: konie, szkoła muzyczna. On też powinien mieć możliwość.
Nie znalazłam już argumentów żeby nie zgodzić się na to przeniesienie, a skoro decyzja na tak, to nie ma co tracić czasu. Mamy drugą połowę września, liczy się każdy dzień, więc jeszcze wczoraj:
- załatwiliśmy internat
- zabrałam z dotychczasowego gimnazjum papiery
- byłam na pierwszej wywiadówce w nowej szkole
- Jasiek pojechał do internatu
a dzisiaj już był na lekcjach w nowym gimnazjum. I na pierwszym treningu.
Zostały mi jeszcze formalności w szkole do załatwienia, ale to załatwię we wtorek, bo i tak jadę na terapię, to pojadę wcześniej i pójdę do szkoły.
Byłam wczoraj w fatalnej formie po tym wszystkim, jak sobie uświadomiłam, że mój Misiu nie będzie w domu jak do tej pory. Ryczałam w drodze do domu i cały wieczór, dzięki czemu poszłam dzisiaj do pracy z pięknie podpuchniętymi oczami i nie nadawałam się tak naprawdę do niczego. Bez sensu reakcja. Rozumiem wszystkie logiczne argumenty, ale wczoraj nic nie trafiało do mnie no i trudno. Dzisiaj już jest coraz lepiej.
Mam nadzieję, że będzie dobrze, że da sobie radę w tej szkole, a przy tym nie stoczy się i nie popadnie do reszty we wszelkie możliwe nałogi...